''I już się modlę do spadających gwiazd,
Bo mi brakuje ciepła twych rozchylonych warg.
I tylko nie wiem, czy mi starczy sił,
Bo serce mam ze szkła i jak nic
W każdej z chwil może zmienić się w pył''.
Nie po raz pierwszy wędrujesz nocą po ciemnych uliczkach Jastrzębia. Jest to twoja ulubiona pora całej doby, kochasz wpatrywać się w z gwiaździste niebo i czuć na całym ciele delikatny powiew nocnego wiatru. Jednak tym razem nie robisz tego sama. Towarzyszy ci pewien siatkarz. Siatkarz, który siedzi w twojej łepetynie już od paru ładnych dni. Siatkarz, który jakimś dziwnym sposobem sprawia, że potrafisz oderwać się od ponurej rzeczywistości i to nie za sprawą seksu. Siatkarz, przez którego niewyżyty Simon Tischer nie może zaspokoić się już kolejnej nocy z rzędu. Siatkarz, przy którym twój ulubiony klimat staje się jeszcze piękniejszy. Michał Kubiak - to on sprawia, że dzień w dzień zastanawiasz się co takiego się z tobą dzieje.
Nie myślałam Zośka, że możesz być aż tak głupia...
Kolejna wygnieciona gazeta w koszu, kolejna przejrzana strona na internecie, kolejny kubek gorącej kawy, przyprawiający Cię o przyspieszoną pracę serca, kolejna niedopałka wgnieciona w jaskrawo-czerwoną popielniczkę. W końcu czujesz się już na skraju wyczerpania, klękasz na dywanie i grzebiesz w stosie ubrań, próbując odnaleźć komórkę. W końcu dostrzegasz ją, podnosisz, wybierasz numer i przykładasz telefon do ucha.
- Słucham?
- Misiek - zaczynasz. - Potrzebuje twojej pomocy...
- Myślisz, że będą potrzebować kogoś takiego jak ja? - pytasz, zapinając pasy w kubiakowym aucie.
- Miejmy taką nadzieję - odpowiada, przekręca kluczyk, po czym wyjeżdża z piskiem opon z parkingu.
- Na prawdę nikogo?
- Nikogo. Przykro mi - odpowiada chyba sam lekko zdziwiony.
- Kurwa mać, no - opadasz na krzesło i opierasz głowę o ścianę, po chwili czujesz jak siada obok.
- Znajdziesz coś. Wiem to - uśmiecha się pokrzepiająco i kładzie rękę na Twoim kolanie, co sprawia, że Twoje serce zaczyna jakoś mimowolnie przyspieszać, ale to może przez tę ilość kofeiny...
- Misiek, chodź - w korytarzu pojawia się Wojtaszek i kiwa dłonią na Kubiaka.
- Muszę iść. Sprawy taktyczne - wyjaśnia, podnosi się i odchodzi.
Siedzisz tak jeszcze w miejscu, wpatrując się tępo w białą ścianę przez Tobą. Nie myślałaś, że znalezienie pracy może być aż tak trudne. Teraz masz jedynie ochotę oderwać się od tej popierdolonej rzeczywistości. Pójść do swojego ulubionego nocnego klubu, lub wrócić do domu, po drodze zahaczając o monopolowy i upić się w chałupie, nie zważając na nic. Podnosisz się i kierujesz swoje kroki w stronę wyjścia. Spuszczasz głowę w dół i chowasz ręce do kieszeni swojej marynarki. Trudno. Najwyżej wyjedziesz do tych cholernych Stanów i tyle. Powinni Cię tam w końcu przyjąć do jakiegoś amerykańskiego klubu. Tylko był jeden problem - Ty tego nie chciałaś. Chciałaś zostać tu w Jastrzębiu, u boku siatkarzy z Jastrzębskiego Węgla, u boku Kubiaka... Kręcisz głową, jakbyś starała się odegnać te wszystkie natarczywe myśli.
- A co ty tutaj robisz, kotku? - słyszysz głos i podnosisz głowę do góry, aby ujrzeć przed sobą niejakiego Tiago Violasa.
- Nie sądzę, żeby to cię interesowało - bąkasz i starasz się go wyminąć, ale ten uporczywie Ci to uniemożliwia.
- Gdzie ci się tak śpieszy? - łapię Cię za podbródek i podnosi Twoją głowę do góry, po czym uśmiecha się bezwstydnie. - Jak już tu jesteś to może to wykorzystamy?
- Wykorzystamy? Chyba ty wykorzystasz - prychasz. - Nie powinieneś teraz przypadkiem omawiać taktyki? - pytasz, zakładając ręce na piersiach.
- Może i powinienem, a może i nie - szepce, łapie Cię za ramię i perfidnie ciągnie w stronę zamkniętego pomieszczenia. Otwiera drzwi i wpycha was oboje do środka. - Teraz mi już nie uciekniesz - uśmiecha się szelmowsko.
Rozglądasz się po wnętrzu pomieszczenia. Poznajesz go - gabinet Bernardiego. Dlaczego akurat tu? W sumie Lorenzo nie powinien pojawić się tutaj przed końcem zebrania, tak więc...
- A skąd wiesz, że mam taki zamiar? - szepczesz.
- W głębi duszy i tak wiem, że tego nie zrobisz - oznajmia z ogromną pewnością, wędrując jednocześnie dłonią po skórze Twoich ud, gdzieś w okolicy styku z Twoją krótką spódniczką.
Spoglądasz mu w oczy. W jego tęczówkach tańczą niegrzeczne ogniki. Bardzo niegrzeczne ogniki.
- Mogę sprawić, że sam zechcesz zamknąć mnie jedynie dla siebie - mruczysz. - I będzie ci się wydawało, że to możliwe - wplatasz swoje smukłe palce w jego włosy. - Życzysz sobie tego, Tiago?
- Pytanie retoryczne?
- Owszem - odpowiadasz i ściągasz z siebie czarną marynarkę, a on pozbywa się swojej klubowej koszulki.
Pchasz go delikatnie na ścianę. Może to i on będzie miał z tego przyjemność, ale to nie zmienia faktu, że Ty tu dominujesz.
Kreślisz na jego nagim torsie fantazyjne wzorki, zahaczając o wystającą ze spodni gumkę od bokserek. Szamoczesz się ze spodniami siatkarza, co sprawia Ci nie małą trudność ze względu na Twoje drugie jakże ważne zajęcie. Twój język na jego obojczyku, sprawia, że jego usta delikatnie się uchylają, a oddech minimalnie przyspiesza. Drapieżnie przebywasz ustami drogę od szyi, aż po wewnętrzną stronę ud rozgrywającego. Twoja jedna dłoń bawi się jego przyrodzeniem, powodując fale westchnień wydobywających się z ust mężczyzny. Dotykasz lekko językiem jego męskość, czując oszałamiającą twardość, a później przejeżdżasz nim po ich konturze Słyszysz jak drapie paznokciami po szorstkiej fakturze ściany, do której notabene został przez Ciebie przyszpilony. Po chwili łapie Cię za tył głowy i porusza nią w rytmie pracy Twoich ust, przy akompaniamencie jego głośnych jęków.
Nie możesz jednak wiedzieć, że w tym samym momencie po drugiej stronie ściany, jakby wmurowany, stoi siatkarz, którego uszy są właśnie cholernie maltretowane przez Violasa, i którego obecność, chyba jest najbardziej w tej chwili przez Ciebie niepożądana....
_______________________
Musicie mi po pierwsze wybaczyć tę nieco dłuższą nieobecność, a po drugie ten rozdział. Sama nie potrafię go ocenić, gdyż pisało mi się go na prawdę ciężko i nawet nie miałam siły go poprawiać. Nie wiem w ogóle co mnie zachęciło do pisania bloga o tej tematyce, teraz już od jakiegoś czasu mam co do tego wątpliwości...
Zakochana w siatkówce - rozdział z dedykacją, tak jak chciałaś :)
Siedzisz tak jeszcze w miejscu, wpatrując się tępo w białą ścianę przez Tobą. Nie myślałaś, że znalezienie pracy może być aż tak trudne. Teraz masz jedynie ochotę oderwać się od tej popierdolonej rzeczywistości. Pójść do swojego ulubionego nocnego klubu, lub wrócić do domu, po drodze zahaczając o monopolowy i upić się w chałupie, nie zważając na nic. Podnosisz się i kierujesz swoje kroki w stronę wyjścia. Spuszczasz głowę w dół i chowasz ręce do kieszeni swojej marynarki. Trudno. Najwyżej wyjedziesz do tych cholernych Stanów i tyle. Powinni Cię tam w końcu przyjąć do jakiegoś amerykańskiego klubu. Tylko był jeden problem - Ty tego nie chciałaś. Chciałaś zostać tu w Jastrzębiu, u boku siatkarzy z Jastrzębskiego Węgla, u boku Kubiaka... Kręcisz głową, jakbyś starała się odegnać te wszystkie natarczywe myśli.
- A co ty tutaj robisz, kotku? - słyszysz głos i podnosisz głowę do góry, aby ujrzeć przed sobą niejakiego Tiago Violasa.
- Nie sądzę, żeby to cię interesowało - bąkasz i starasz się go wyminąć, ale ten uporczywie Ci to uniemożliwia.
- Gdzie ci się tak śpieszy? - łapię Cię za podbródek i podnosi Twoją głowę do góry, po czym uśmiecha się bezwstydnie. - Jak już tu jesteś to może to wykorzystamy?
- Wykorzystamy? Chyba ty wykorzystasz - prychasz. - Nie powinieneś teraz przypadkiem omawiać taktyki? - pytasz, zakładając ręce na piersiach.
- Może i powinienem, a może i nie - szepce, łapie Cię za ramię i perfidnie ciągnie w stronę zamkniętego pomieszczenia. Otwiera drzwi i wpycha was oboje do środka. - Teraz mi już nie uciekniesz - uśmiecha się szelmowsko.
Rozglądasz się po wnętrzu pomieszczenia. Poznajesz go - gabinet Bernardiego. Dlaczego akurat tu? W sumie Lorenzo nie powinien pojawić się tutaj przed końcem zebrania, tak więc...
- A skąd wiesz, że mam taki zamiar? - szepczesz.
- W głębi duszy i tak wiem, że tego nie zrobisz - oznajmia z ogromną pewnością, wędrując jednocześnie dłonią po skórze Twoich ud, gdzieś w okolicy styku z Twoją krótką spódniczką.
Spoglądasz mu w oczy. W jego tęczówkach tańczą niegrzeczne ogniki. Bardzo niegrzeczne ogniki.
- Mogę sprawić, że sam zechcesz zamknąć mnie jedynie dla siebie - mruczysz. - I będzie ci się wydawało, że to możliwe - wplatasz swoje smukłe palce w jego włosy. - Życzysz sobie tego, Tiago?
- Pytanie retoryczne?
- Owszem - odpowiadasz i ściągasz z siebie czarną marynarkę, a on pozbywa się swojej klubowej koszulki.
Pchasz go delikatnie na ścianę. Może to i on będzie miał z tego przyjemność, ale to nie zmienia faktu, że Ty tu dominujesz.
Kreślisz na jego nagim torsie fantazyjne wzorki, zahaczając o wystającą ze spodni gumkę od bokserek. Szamoczesz się ze spodniami siatkarza, co sprawia Ci nie małą trudność ze względu na Twoje drugie jakże ważne zajęcie. Twój język na jego obojczyku, sprawia, że jego usta delikatnie się uchylają, a oddech minimalnie przyspiesza. Drapieżnie przebywasz ustami drogę od szyi, aż po wewnętrzną stronę ud rozgrywającego. Twoja jedna dłoń bawi się jego przyrodzeniem, powodując fale westchnień wydobywających się z ust mężczyzny. Dotykasz lekko językiem jego męskość, czując oszałamiającą twardość, a później przejeżdżasz nim po ich konturze Słyszysz jak drapie paznokciami po szorstkiej fakturze ściany, do której notabene został przez Ciebie przyszpilony. Po chwili łapie Cię za tył głowy i porusza nią w rytmie pracy Twoich ust, przy akompaniamencie jego głośnych jęków.
Nie możesz jednak wiedzieć, że w tym samym momencie po drugiej stronie ściany, jakby wmurowany, stoi siatkarz, którego uszy są właśnie cholernie maltretowane przez Violasa, i którego obecność, chyba jest najbardziej w tej chwili przez Ciebie niepożądana....
_______________________
Musicie mi po pierwsze wybaczyć tę nieco dłuższą nieobecność, a po drugie ten rozdział. Sama nie potrafię go ocenić, gdyż pisało mi się go na prawdę ciężko i nawet nie miałam siły go poprawiać. Nie wiem w ogóle co mnie zachęciło do pisania bloga o tej tematyce, teraz już od jakiegoś czasu mam co do tego wątpliwości...
Zakochana w siatkówce - rozdział z dedykacją, tak jak chciałaś :)
Oczywiście, że wybaczamy, ale tylko nieobecność, bo co do rozdziału to nawet nie ma co wybaczać, bo jest super ekstra wyjebany w kosmos!
OdpowiedzUsuńCzyżby Zosia zakochała się w Kubiaku? :D
A po drugiej stronie drzwi stoi pewnie nasz Kubiaczek i słucha jak Zosia doprowadza Tiago na szczyt szaleństwa :D Rozdział jest rewelacyjny tak jak wszystkie poprzednie i mam nadzieję, że będziesz miała ogromny przypływ weny i powstanie jeszcze więcej fragmentów tej cudownej opowieści. Pozdrawiam serdecznie i czekam na rozwój sytuacji :)
OdpowiedzUsuńhahahahhahah widzisz mówiłam, że Violas będzie gites :DD
OdpowiedzUsuńszczerze myślałam troszkę, że będzie w innej wersji, ale co tam :D
co do rozdziału świetny, fenomenalny, cudowny *.*
ciekawe, co by powiedział nasz pan sor od języka polskiego, że nie napisałaś tu nic o tych mrówkach :( ale ogarnij jak on sobie to czyta o.O
więc, czekam z niecierpliwością na kolejny i życzę przypływu weny ( chociaż i tak ją masz, ale mi jojczysz, że bla bla, że to złe i wgl) :D
pozdrowionka :D
Czyżby za ścianą stał Kubiak??! Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :)
http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/ - 10. rozdział
A tam pewnie stoi Kubiak. :)
OdpowiedzUsuńHe he .
Ciekawe czy Zosia znajdzie inna pracę?
Mam nadzieję, że jednak tak.
Pozdrawiam :)
Jak ja kocham to opowiadanie to ty nawet tego sobie nie wyobrażasz! Jakie wątpliwości?! Jest świetnie!
OdpowiedzUsuńhttp://volleyball-inspiration.blogspot.com/ zapraszam na piąteczkę :)
OdpowiedzUsuń